Tak, to już po - mam nowe serce - pomyślałem, jak zaskoczony spadkiem spadkobierca.
Zobaczyłem, że jestem w takim boksie z oszkloną ścianą i z drzwiami.
Poczułem się jak bym był na "koksie", i że mam do łóżka przywiązane ręce.
Za oszkloną ścianą, naprzeciwko mojej głowy znajdował się duży okrągły stół, siedzieli przy nim lekarze kardiochirurdzy,
jedni wstawali, podchodzili do podobnych boksów, inni przychodzili, siadali i czytali jakieś papiery, które znajdowały się na stole, chyba wyniki badań.
jedni wstawali, podchodzili do podobnych boksów, inni przychodzili, siadali i czytali jakieś papiery, które znajdowały się na stole, chyba wyniki badań.
Znajdowały się tam również kubki do kawy i herbaty. Był też duży talerz z pokrojonym ciastem.
Do dużej sali przychodziły pielęgniarki i pomagały nam w pierwszych chwilach nowego życia,
a wspomagające serce maszyny, grały jak wspaniałe zdobione fujarki,raz głośniej, raz ciszej...
Do dużej sali przychodziły pielęgniarki i pomagały nam w pierwszych chwilach nowego życia,
a wspomagające serce maszyny, grały jak wspaniałe zdobione fujarki,raz głośniej, raz ciszej...
Która była godzina - nie wiedziałem,nie zauważyłem tam zegara ani też okien.
W pewnej chwili zamknąłem oczy, w głowie przewalały się szybko wspomnienia z niedawnego życia.
Nagle koło siebie usłyszałem męski głos:
Nagle koło siebie usłyszałem męski głos:
- Witam, jak się pan czuje?
- Dobrze,
- Tylko czuję mocny puls serca i szum w głowie - odpowiedziałem
I po chwili,
- To ja panu przeszczepiłem serduszko,byłem głównym operatorem.
- Wszystko dobrze się skończyło
- Ma pan młode serce, serce dziewczyny.
- Teraz niech pan odpoczywa i nie myśli o sercu, albo czy prawidłowo pika.
Zamknąłem oczy, myślę dlaczego od dziewczyny? Czy to dobrze?
- Jak ja będę żył z "takim","babskim" serduchem. No nie! To przecież niemożliwe!
Nagle ktoś podniósł mi rękę ,otworzyłem oczy i zobaczyłem młodą kobietę o przecudnej wschodniej urodzie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, taka piękna,subtelna i delikatna. Chciałem o niej porozmawiać, ale szybko położyła swój palec na moich ustach i powiedziała:
- Ciiiiiiiiicho - nic nie mów.
Powiedziała czystą polszczyzną, uśmiechając się. W tej chwili zrobiło mi się dobrze i błogo,wzięła namoczony wacik i posmarowała mi usta,poczułem się lepiej,znowu zamknąłem oczy.
Spałem-i widziałem ją taką piękną, śniłem - nigdy jej wcześniej nie widziałem skąd taka ładna Japonka w naszym polskim szpitalu, muszę się więcej o niej dowiedzieć.
Na drugi dzień rano nie mogłem się doczekać na "moją japonkę", czekałem do obiadu, po pewnej chwili przyszła, była jak wcześniej, przepiękna! Stała tak pochylona nade mną i poprawiała mi łóżko i poduszkę. Niepostrzeżenie spojrzałem na jej zgrabne, ładne piersi przysłonięte blado-błękitnym fartuszkiem. Poczułem wyraźny zapach jaśminu i kwitnącej japońskiej wiśni.- Co za zapach!
Poczułem się jak młody szczeniak wtulony w jędrne, słodkie piersi.
Nieśmiało zapytałem:
- Skąd pani się tu znalazła,przecież nie jest pani Polką?
- Przyjechałam z Warszawy. Jestem Polką,tu się urodziłam, mój ojciec jest Japończykiem,
a moja mama jest Polką.
- Rodzice pracują w ambasadzie japońskiej.
Teraz już wszystko zrozumiałem.Ta piękna u niej japońska uroda, ta delikatność w sobie i przy zabiegach, wrażliwość na ból chorego, no i ta "uległość mężczyźnie" kobiety ze Wschodu.
Jej piękność i uśmiech na jej ustach nie pozwalał mi na okazywanie bólu zranionego ciała.
Starałem się być twardym i wytrzymałym na ból mężczyzną - jej "samurajem".
Kiedy przychodziła do mnie, byłem szczęśliwy na jej widok, czułem się "wybranym"
i ból jakby był mniejszy i pamięć wracała mocniejsza...
Następnego dnia nie przyszła. Czekałem...czekałem, na darmo. Natomiast przychodziła ale inna,
choć też piękna, ale niestety, nie "moja japonka"...
- Nie chcę żeby pani przychodziła,ja chcę moją "Japonkę"!
- Ona najlepiej o mnie dbała!
- Niech pan się uspokoi,bo opór panu może zaszkodzić!
- Tu nie było i nie ma żadnej Japonki,
- To pańska wybujała wyobraźnia!
- Proszę się uspokoić?!
...I w tej chwili się rozpłakałem,tak mi było żal, że jej nie ma...
Trzeciego dnia wywieźli mnie na O.I.O.T.
(Oddział Intensywnej Opieki Transplantacyjnej)
------------------
Piękna opowieść.Aż trudno uwierzyć,że wyobraźnia podstawiła taki "prawdziwy"obraz Japonki,która nawet opowiedziała szczegóły o swoim życiu. Jak to dobrze,że ludzie dostają taką szansę i mają możliwość żyć dalej
OdpowiedzUsuń