powiedział PAP prof. Paweł Buszman z Polsko-Amerykańskich Klinik Serca.
Specjalista powołuje się na wyceny procedur według systemu DRG zestawione i opublikowane w „European Heart Journal” w styczniu 2013 r. Twierdzi, że to niska wycena tych procedur w Polsce pozwoliła na ich upowszechnienie i szeroki dostęp do nowoczesnej terapii dla wszystkich zagrożonych chorych w Polsce.
Dzięki temu w porównaniu do innych krajów mamy wysoką pozycję w leczeniu zawału serca. Gorzej wypadamy w operacjach wymiany stawów oraz skuteczności leczenia chorób nowotworowych. Głównie z tego powodu polska opieka medyczna zajmuje odległą, bo 27. pozycję w rankingu Euro Health Consumer Index 2012.
Czy nie wydajemy jednak zbyt dużo pieniędzy na leczenie chorób układu krążenia kosztem innych dziedzin, takich choćby jak nowotwory? Prof. Buszman powiedział PAP, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca wydajemy na kardiologię zaledwie 50 proc. średniej kwoty przeznaczanej na ten cel w UE. W przeliczeniu na jedną osobę koszt leczenia chorób sercowo–naczyniowych w Polsce wynosi bowiem 109 euro, przy średniej w UE sięgającej 212 euro. Tak samo liczony koszt leczenia choroby wieńcowej w naszym kraju to 24 euro przy średniej w Unii wynoszącej 40 euro. Wydatki te stanowią 17 proc. naszego budżetu na ochronę zdrowia, czyli są na podobnym poziomie jak w innych krajach.
Dyrektorzy szpitali publicznych narzekają jednak, że kardiologia interwencyjna jest bardzo dobrze wyceniana, natomiast świadczenia w innych dziedzinach, takich interna (choroby wewnętrzne), są wręcz nieopłacalne. "Wyceny wielu procedur medycznych, wbrew opinii szpitali publicznych, są bardzo dobre" - twierdzi prof. Buszman. Jego zdaniem tak jest w przypadku ortopedii, urologii, radiologii, neurologii (leczenia udarów), a także okulistyki, chirurgii laparoskopowej, badań i zabiegów endoskopowych, jak również w alergologii i reumatologii. Nawet świadczenia na oddziałach intensywnej opieki medycznej płacone bez limitu za każdy dzień pobytu mogą być dochodowe.
Specjalista uważa, że świetnie wyceniona jest również onkologia, szczególnie jeśli chodzi o radioterapię, o czym przekonują osiągnięcia Instytuty Onkologii w Gliwicach oraz niektórych prywatnych ośrodków. Dodaje, że rekordy opłacalności bije opieka podstawowa, której wyceny są wywindowane maksymalnie, a wymogi co do zakresu i wymagań są minimalne.
"W przypadku kardiologii inwazyjnej podstawowe wyceny ustalono już 13 lat temu i nie podwyższano ich, lecz je nawet zmniejszono" – podkreśla prof. Buszman. Udało się jednak zoptymalizować koszty i usprawnić zarządzanie. Pomaga także możliwość wykonywania dużej liczbie zabiegów w ostrych zespołach wieńcowych. Ekspert przyznaje, że mało jest zabiegów planowych i długo trzeba na nie czekać, głównym tego powodem jest ograniczone kontraktowanie narzucone przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Według prof. Buszmana problemy finansowe szpitali wynikają przede wszystkim z limitowania kontraktów oraz zalegania z zapłatą za tzw. nadwykonania. Wiele z nich ma nadmierną infrastrukturę, przerost administracji oraz ponosi wysokie koszty zakupów sprzętu i leków. Procedury medyczne - jego zdaniem - niepotrzebne podrażają przesadnie duże wymogi dotyczą warunków ich wykonywania.
"Rozwiązanie kłopotów finansowych innych specjalności nie polegają jedynie na podwyższaniu wycen świadczeń medycznych, lecz na zwiększeniu nakładów na ochronę zdrowia i poprawie gospodarowania pozyskanymi środkami. Również obniżenie wycen kardiologicznych nie zwiększy rentowności szpitali publicznych, a jedynie spowoduje zapaść dobrze funkcjonującej dyscyplinę medycznej" - podkreśla proc. Buszman.
Kardiologii interwencyjnej w naszym kraju zarzuca się również, że za dużo jest już ośrodków, w których wykonywane są tego rodzaju zabiegi? W naszym kraju jest już 151 pracowni kardioangiograficznych, z których około 120 pełni całodobowe dyżury leczenia ostrych zawałów serca.
Na ten zarzut prof. Buszman odpowiada, że na jeden taki ośrodek przypada na 250 tys. mieszkańców, a jeden ośrodek działający w trybie całodobowego dyżuru zawałowego obejmuje 300 tys. ludności. Jego zdaniem jest to proporcja optymalna. Dla porównania w krajach UE, takich jak Niemcy, jeden ośrodek przypada na 200-250 tys. mieszkańców. Chodzi o to, że transport chorego z zawałem do najbliższego ośrodka nie powinien przekraczać 30-60 min., czyli tzw. złotej godziny.
W Polsce 150 pracowni wykonuje rocznie 120 tys. zabiegów balonikowania (udrażniania tętnic wieńcowych – PAP), czyli średnio 800 zabiegów terapeutycznych przypada na jeden ośrodek. Te same placówki zajmują się również implantacją rozruszników, elektrofizjologią i wykonują zabiegi na tętnicach obwodowych. Są zatem w pełni wykorzystane – podkreśla prof. Buszman.
Zbigniew Wojtasiński (PAP)
Dzięki temu w porównaniu do innych krajów mamy wysoką pozycję w leczeniu zawału serca. Gorzej wypadamy w operacjach wymiany stawów oraz skuteczności leczenia chorób nowotworowych. Głównie z tego powodu polska opieka medyczna zajmuje odległą, bo 27. pozycję w rankingu Euro Health Consumer Index 2012.
Czy nie wydajemy jednak zbyt dużo pieniędzy na leczenie chorób układu krążenia kosztem innych dziedzin, takich choćby jak nowotwory? Prof. Buszman powiedział PAP, że w przeliczeniu na jednego mieszkańca wydajemy na kardiologię zaledwie 50 proc. średniej kwoty przeznaczanej na ten cel w UE. W przeliczeniu na jedną osobę koszt leczenia chorób sercowo–naczyniowych w Polsce wynosi bowiem 109 euro, przy średniej w UE sięgającej 212 euro. Tak samo liczony koszt leczenia choroby wieńcowej w naszym kraju to 24 euro przy średniej w Unii wynoszącej 40 euro. Wydatki te stanowią 17 proc. naszego budżetu na ochronę zdrowia, czyli są na podobnym poziomie jak w innych krajach.
Dyrektorzy szpitali publicznych narzekają jednak, że kardiologia interwencyjna jest bardzo dobrze wyceniana, natomiast świadczenia w innych dziedzinach, takich interna (choroby wewnętrzne), są wręcz nieopłacalne. "Wyceny wielu procedur medycznych, wbrew opinii szpitali publicznych, są bardzo dobre" - twierdzi prof. Buszman. Jego zdaniem tak jest w przypadku ortopedii, urologii, radiologii, neurologii (leczenia udarów), a także okulistyki, chirurgii laparoskopowej, badań i zabiegów endoskopowych, jak również w alergologii i reumatologii. Nawet świadczenia na oddziałach intensywnej opieki medycznej płacone bez limitu za każdy dzień pobytu mogą być dochodowe.
Specjalista uważa, że świetnie wyceniona jest również onkologia, szczególnie jeśli chodzi o radioterapię, o czym przekonują osiągnięcia Instytuty Onkologii w Gliwicach oraz niektórych prywatnych ośrodków. Dodaje, że rekordy opłacalności bije opieka podstawowa, której wyceny są wywindowane maksymalnie, a wymogi co do zakresu i wymagań są minimalne.
"W przypadku kardiologii inwazyjnej podstawowe wyceny ustalono już 13 lat temu i nie podwyższano ich, lecz je nawet zmniejszono" – podkreśla prof. Buszman. Udało się jednak zoptymalizować koszty i usprawnić zarządzanie. Pomaga także możliwość wykonywania dużej liczbie zabiegów w ostrych zespołach wieńcowych. Ekspert przyznaje, że mało jest zabiegów planowych i długo trzeba na nie czekać, głównym tego powodem jest ograniczone kontraktowanie narzucone przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Według prof. Buszmana problemy finansowe szpitali wynikają przede wszystkim z limitowania kontraktów oraz zalegania z zapłatą za tzw. nadwykonania. Wiele z nich ma nadmierną infrastrukturę, przerost administracji oraz ponosi wysokie koszty zakupów sprzętu i leków. Procedury medyczne - jego zdaniem - niepotrzebne podrażają przesadnie duże wymogi dotyczą warunków ich wykonywania.
"Rozwiązanie kłopotów finansowych innych specjalności nie polegają jedynie na podwyższaniu wycen świadczeń medycznych, lecz na zwiększeniu nakładów na ochronę zdrowia i poprawie gospodarowania pozyskanymi środkami. Również obniżenie wycen kardiologicznych nie zwiększy rentowności szpitali publicznych, a jedynie spowoduje zapaść dobrze funkcjonującej dyscyplinę medycznej" - podkreśla proc. Buszman.
Kardiologii interwencyjnej w naszym kraju zarzuca się również, że za dużo jest już ośrodków, w których wykonywane są tego rodzaju zabiegi? W naszym kraju jest już 151 pracowni kardioangiograficznych, z których około 120 pełni całodobowe dyżury leczenia ostrych zawałów serca.
Na ten zarzut prof. Buszman odpowiada, że na jeden taki ośrodek przypada na 250 tys. mieszkańców, a jeden ośrodek działający w trybie całodobowego dyżuru zawałowego obejmuje 300 tys. ludności. Jego zdaniem jest to proporcja optymalna. Dla porównania w krajach UE, takich jak Niemcy, jeden ośrodek przypada na 200-250 tys. mieszkańców. Chodzi o to, że transport chorego z zawałem do najbliższego ośrodka nie powinien przekraczać 30-60 min., czyli tzw. złotej godziny.
W Polsce 150 pracowni wykonuje rocznie 120 tys. zabiegów balonikowania (udrażniania tętnic wieńcowych – PAP), czyli średnio 800 zabiegów terapeutycznych przypada na jeden ośrodek. Te same placówki zajmują się również implantacją rozruszników, elektrofizjologią i wykonują zabiegi na tętnicach obwodowych. Są zatem w pełni wykorzystane – podkreśla prof. Buszman.
Zbigniew Wojtasiński (PAP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz