Pewien Prezes co myślał
O sobie bógwieco
I bógwieco sobie wyobrażał
Jednego razu, idąc ulicą
Spotkał rzeźbiarza.
I tak do niego,
O chyba sam Jowisz tu pana niesie
Świetnie, żem pana tu spotkał,
Bo zrobi pan moje popiersie.
Żeby; pan wie, z mojej twarzy
Blask taki bił, powagą i dowcipem
No wie pan, żebym w swej doskonałości
Przeszedł do potomności
Najlepiej wie pan, w marmurze...
Och nie! Nie w marmurze, w granicie,
Bo granit trwa jeszcze dłużej
W granicie to znakomicie!
Masz pan tu moją fotografię...
A może po prostu ze złota?
A oczy z wielkich brylantów?
Mistrzu, niech pan się postara,
Nie będę zwlekał z zapłatą,
Bo to suweren zapłaci...
A może w chmurach z gitarą?
Mistrzu, ach co pan na to?
Rzeźbiarz tak odparł:
Panie Prezesie, po mału!
Wszystkie projekty są dobre,
Tylko że, brak materiału,
To Prezesie jest problem
Bo jeśli chodzi o pana,
To takiego szukać ze świecą,
Rzecz musi być wychuchana,
A nie tak, byle co.
Ja mam dla pana materiał
Co nie ma go w żadnym magazynie,
"Przepraszam, jaki materiał?
Przyjdzie zima, śnieg spodnie,
To pana ulepię
Blask taki bił, powagą i dowcipem
No wie pan, żebym w swej doskonałości
Przeszedł do potomności
Najlepiej wie pan, w marmurze...
Och nie! Nie w marmurze, w granicie,
Bo granit trwa jeszcze dłużej
W granicie to znakomicie!
Masz pan tu moją fotografię...
A może po prostu ze złota?
A oczy z wielkich brylantów?
Mistrzu, niech pan się postara,
Nie będę zwlekał z zapłatą,
Bo to suweren zapłaci...
A może w chmurach z gitarą?
Mistrzu, ach co pan na to?
Rzeźbiarz tak odparł:
Panie Prezesie, po mału!
Wszystkie projekty są dobre,
Tylko że, brak materiału,
To Prezesie jest problem
Bo jeśli chodzi o pana,
To takiego szukać ze świecą,
Rzecz musi być wychuchana,
A nie tak, byle co.
Ja mam dla pana materiał
Co nie ma go w żadnym magazynie,
"Przepraszam, jaki materiał?
Przyjdzie zima, śnieg spodnie,
To pana ulepię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz