Z
dłońmi tak splecionymi
Klęczysz
przed obrazem
I
płaczesz przez sen
Ze
wstrząsem wyklętego ciała
Błagasz
o nagłą pomoc
O
moje rychłe wyzdrowienie
A
kiedy rychło wracam ,cudownie uzdrowiony
Jeszcze
widzę mokre od łez oczy twoje
Do
piersi cię tulę
A
ty goisz się we mnie
Jak
lgnąca do ciała rana
Ja
płacz twój całuję
Biodra, kolana
i ramię
I
zsuniętą z ramiona koszulę
Tak
kochana żono
Ja
nadal żyję
Więc
nie płacz
I
rozpleć spocone
Od
ścisku swe dłonie
Dalej
idźmy przez życie
Huragany, góry
i lasy
O
zmierzchu i o świcie
Więc
nie tłum swych pytań
Bo
słucham ich nie skrycie.
Wow ! Pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuń