Jest 12.08.2015r. Upalny dzień, parno i gorąco, tem. powietrza przekracza 36 stopni C. Kolejny raz przyjechałem do kliniki zabrzańskiej na planowe badania serca w kierunku odrzutu przeszczepionego organu.
W badaniu USG serca kurczliwość globalna wyniosła 55%, to trochę mniej od poprzedniego badania, ale dalej dobra.
Pozostałe wyniki biochemiczne też dobre, porównywalne do poprzednich.
Niestety, to byłoby za pięknie z takim zadowoleniem wracać do domu.
Podczas podróży swoim "autem" z powrotem na 338 km A-4 znalazłem się w niezłych opałach, niespodziewanie "wyskoczyła" poważna awaria silnika.
Na ostatnich "marnych siłach" auta udało się dojechać (dość szczęśliwie) na pobliski parking. Okazało się, że auto nie pojedzie dalej!!
Co tu robić, do domu pozostało około 160 km, na dodatek kończyła się bateria w komórce
Usiadłem spocony na rozgrzanej ławce i piłem nagrzaną w sam. wodę. Pierwsza moja myśl
powiadomić o wydarzeniu małżonkę, następnie znajomego mechanika.
Tak narodziła się "akcja" szczęśliwego powrotu do domu.
Komórkę "podładowałm" w WC i czekałem na powiadomienie od mechanika o wysłaniu lawety po auto, no i oczywiście mnie. W tej sytuacji znalazłem się po raz pierwszy w moim stażu kierowcy kat.B, a to już jest 37 lat jak jeżdżę samochodem.
Na parkingu "pojawiła się" wielka i czarna chmura burzowa - powiało "miło" chłodem, a ja siedziałem spięty powstałą sytuacją na rozgrzanej od upału parkingowej ławce i myślałem, kiedy zjadę do domu. Myślę - samochód którym jechałem to tkz. składak... i ja też jestem "składak" z racji przeszczepu serca, co za zbieg okoliczności, uśmiechnąłem się pod nosem
Po około godzinie zadzwonił do mnie telefon od pana kierowcy, który powiadomił mnie,
że jedzie lawetą do mnie.Kiedy przyjechał była godzina 19 min.30.
( z Zabrza wyjechałem przed godz. piętnastą). Po załadunku zepsutego auta, w kabinie kierowcy lawety spokojnie mogłem wypić leki na "odrzut serca", bo już była godz. dwudziesta i czułem, że za dwie godziny będę w domu.
Wiem, że pan Arkadiusz M. kierowca lawety i znajomi mechanicy p.p. Zdzisław J. i Kazimierz M. będą czytać mój blog i tą drogą chciałbym im jeszcze raz podziękować za możliwie szybkie przybycie na pomoc i kierowcy za umilanie mi swoimi opowieściami powrotną podróż "dwóch składaków"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz